Prezenty urodzinowe są dla mnie zawsze mega wyzwaniem 😀 Mój chłopak nie ma za to z tym najmniejszego problemu i zawsze zaskakuje jakimś swoim pomysłem. Tak było i tym razem. W dniu moich urodzin wleciał do mojego pokoju mały papierowy samolocik,w którym ukryty był termin, miejsce wylotu i data zakończenia tripu;)
Urodziny miałam 11 czerwca, a więc do 20 lipca nie miałam żadnego pojęcia gdzie lecę. W między czasie padało wiele podpowiedzi, z których większość była oczywiście nieprawdziwa.Pod koniec stawiałam już nawet na Syrię, bo z Michałem nigdy nic nie wiadomo (haha:D) Fajna zabawa 😀
Dopiero, gdy dojechaliśmy na lotnisko, Michał zdradził mi godzinę naszego odlotu i w końcu znalazłam na tablicy samolot, który odlatuje o 19:10. To były Ateny! Grecja.. Skakałam jak szalona:) Tego uczucia nie zapomnę do końca życia 🙂
Na lotnisko w Atenach dolecieliśmy koło godziny 23:00 i wtedy już zaczęła się przygoda z moim ukochanym 10kilowym plecakiem.. Powtórka z rozrywki po tripie we Włoszech 😀 Pierwsza noc oczywiście na lotnisku. Znaleźliśmy swoją idealną miejscówkę na noc, rozłożyliśmy swoje śpiwory, poduszki pod głowę i nie czuć było różnicy między łóżkiem, a podłogą, serio 😀
No ale oczywiście byłoby za pięknie.. Po 5 minutach już nas przegonili. Na tym lotnisku nie można było spać, ochrona pilnowała tego w 100%, niestety. Musieliśmy znaleźć inne rozwiązanie. Padło na Maca. To było jedyne miejsce na tym lotnisku, gdzie można było spać nawet na środku sklepu i nikt nawet nie zwróciłby na to uwagi. Warunki nie były idealne, od 24 do 4 nad ranem kręciliśmy się na krzesłach, raz spało jedno, raz drugie. Najgorsza była moja czkawka, która trwała ponad godzinę. Nic nie pomagało. Myślałam, że zostanę z nią już do końca życia. Aż w końcu usnęłam..
Pobudka 4:30 i w drogę:)!
Pociąg z Aten do Kiato mieliśmy o godzinie 5:44. Jechaliśmy ok 1/2 godzin, po czym dotarliśmy na miejsce..
Złapaliśmy pierwszego stopa z jednym robotnikiem, z którym jechaliśmy zaledwie kilka kilometrów. Dobre i to! Fajnie, ze niektórzy ludzie rozumieją ideę autostopu i wiedzą, że każdy kilometr jest ważny 🙂
Drugi nasz stop miał już około 10 km, a zabrał nas policjant, co dla mnie było dużym zaskoczeniem. Dowiedzieliśmy się, w których miejscach musimy szczególnie na siebie uważać. Jak się później okazało, było całkiem bezpiecznie 🙂
W Xylo Castro złapaliśmy golden shot! Do samego Laganas na wyspę Zakintos zabraliśmy się nowym kabrio z parą ok 50/60-letnią. Razem z nimi płynęliśmy promem, a potem byli tak życzliwi, że podwieźli nas do samego centrum imprezowego w Laganas!
Pierwszą noc mieliśmy zaplanowaną na campingu w Laganas. Widziałam zdjęcia, piękne widoki, a do tego Michał mówił, że najlepsze w tym było to, że to miejsce było bardzo blisko centrum.
Taaaa, 10km jak się później okazało.. No i się zaczęło. W upał 40 stopni szliśmy z plecakami na plecach, pot zalewał nam oczy. Nie obyło się oczywiście bez kłótni i moich chwilowych załamań, ale podsumowując..daliśmy radę 😀
Zajęłam swoje miejsce i złapałam stopa! Był to młody rodowity Grek, który zgodził podwieźć się nas na sam camping. I w tej chwili wszystkie nasze problemy się skończyły:D
Camping Tartaruga 🙂 To miejsce było przepiękne.. Znaleźliśmy swoją idealną miejscówkę z widokiem na morze i rozłożyliśmy tam nasz namiot i resztę sprzętu.
Na samym dole czekało na nas cudowne miejsce z przepięknym molo. Nie sposób było nie skorzystać. Rozebraliśmy się i za chwile byliśmy już w morzu:P
Cudownie było się obudzić w takim miejscu z takim widokiem. Tę noc wspominam najlepiej na całym naszym tripie. (za niespełna 30zł) 😀
O 12:00 opuściliśmy camping i jakoś musieliśmy dostać się do centrum, bo o godzinie 14:00 mieliśmy już rezerwację w hotelu.Zabraliśmy plecaki i ruszyliśmy w drogę, żeby znaleźć najlepszą miejscówę do łapania stopa:) Czekaliśmy może max z 15minut jak zauważyliśmy, że z naszego campingu wyjeżdża samochód:) Była to młoda para, która spędziła w tym miejscu ok tygodnia. Jechali właśnie na prom.
Gdy ich zauważyliśmy, machalliśmy do nich jak szaleni. Na szczęście zatrzymali się 😀 Nie mieli za dużo miejsca, auto było całe zapakowane, ale jak ktoś chce zabrać autostopowiczów, to nic mu nie stanie na przeszkodzie:P Michał siedział z tyłu wśród walizek, a ja na kolanach u dziewczyny na siedzeniu z przodu 🙂 To była miła podróż. Michał znalazł od razu wspólny język z Grekiem, rozmawiali o aparatach, przysłonach, autofokusach itd.. po chwili wyłączyłam się całkowicie hah 😀
Podwieźli nas do samego centrum Laganas, jakieś 200metrów od naszego hotelu, mimo, że jechali w przeciwnym kierunku:) Świetna para, bardzo otwarta na ludzi i meeega pozytywna 🙂
Ok 14:00 byliśmy już w hotelu. Nazywał się Cactus i to był strzał w dziesiątkę! Świetne miejsce, sami młodzi ludzie, dwa baseny przy barze i nasza ulubiona muzyka. Czuliśmy się jak w domu 😀
Od tego dnia zaczął nam się 4-dniowy chill.. Należało się 😀
Wieczorem oczywiście imprezka. 😀
Rano obudziliśmy się mega styrani.. Wymeldowaliśmy się z hotelu i przyszedł czas na następny 😀 Żeby nie było za nudno, wpadliśmy na pomysł, żeby wypożyczyć quada i zwiedzić na nim całą wyspę. I tak też zrobiliśmy 🙂
Zameldowaliśmy się w Hotelu Britannia. Ale to już nie było to.. Miejsce zdecydowanie dla osób starszych, cisza, spokój i milion pszczół przy basenie!
Mieliśmy pochillować, ale nie mogliśmy usiedzieć w jednym miejscu, zostawiliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy w drogę do Zatoki Wraku. Widoki po drodze to jakaś masakra. Raj dla oczu 😀
Po drodze zatrzymywaliśmy się w wielu miejscach, bo nie dało się przejechać obojętnie 😀
Nie mogliśmy oczywiście jechać jak normalni cywilizowani ludzie, Michał wpadł na pomysł, że pojedziemy hardkorową drogą, bo tam własnie będą najpiękniejsze widoki. I były 😛 To nic, że po drodze na górę po „zdjecie swojego życia” straciłam swoje buty. hah ale było warto 😀
W końcu dojechaliśmy do tego miejsca. Zakochałam się. Byliśmy w niebie…
Wyjechaliśmy z hotelu trochę za późno i za chwilę musieliśmy już wracać żeby nie zastała nas noc. Było ok godziny 21, a do hotelu mieliśmy jakieś 60km quadem, który pod górę jechał z niezawodną prędkością 15km/h:D czasami trzeba było pchać pod górkę hah 😀
Rano zebraliśmy się i przewieźliśmy nasze rzeczy do kolejnego hotelu:D tym razem hotel Sun Flower. To było chyba najlepsze miejsce pod względem standardu, fajny basen, taras, balkon, ale to dalej nie było to, co nasz Cactus 😀 Czułam się dziwnie będąc jedyną dziewczyną w całym hotelu 😀
Tego dnia pojechaliśmy tez na plażę:)
Na drugi dzień pobudka o 4:30 i sesja narzeczeńska, którą robił Michał 🙂
Więcęj niedługo na wildstudio.eu.
Wieczorkiem wyszliśmy jeszcze nad morze na piwko i mega marzyło nam się spędzić ostatnią noc na Zakintosie w naszym Cactusie, ale to niestety było niemożliwe. Pokoje były full zajęte już do końca lipca..
Weszliśmy na booking.com, a tam szok! Ostatni pokój wolny i to na nasz termin! Dzieci szczęścia normalnie 😀 W sekundzie zrobiliśmy rezerwacje i już na drugi dzień byliśmy znowu w Cactusie 😀 basen, nasza muzyka i masa młodych ludzi!
Na drugi dzień z samego rana musieliśmy opuścić już nasz hotel, bo przed nami było ponad 300km do przejechania autostopem 🙂 Mega się cieszyliśmy, bo już potrzebowaliśmy przygody 😀
Pierwszy stop planowaliśmy z Laganas do Zakintos na prom. Myśleliśmy, że ciężko będzie złapać stopa w samym srodku miasta, dlatego postanowiliśmy, że pojedziemy busem,(kosztował jakieś 3 euro na osobę). Do autobusu była chwila czasu, więc Ola postanowiła, ze go jakoś wykorzysta i kupi sobie nowe buty w sklepiku obok przystanku. Tak mnie pochłonęły zakupy, że nie słyszałam, że Michał woła mnie, że nas bus właśnie podjechał. Po czym odjechał….Wyobraźcie sobie jak się wtedy czułam. Kolejny autobus był za 1,5h, a nasz prom odpływał za niecałą godzinę.
Wzięłam karton, mazak, napisałam gdzie zmierzamy i powiedziałam sobie, że musze złapać tego stopa choćby nie wiem co! I wiecie co? Złapałam:D 😀
Za jakieś niecałe 5 minut podjechała do nas kobieta, zabrała nas do Zakintos i podwiozła na sam prom. Czułam taką satysfakcję 😀 a moje buty wyszły jakieś 2 euro odliczając to, ze mieliśmy jechać busem hihi 😀 To się nazywa biznes 😀
Kupiliśmy bilety na prom. Na miejscu mieliśmy nie lada wyzwanie złapać stopa do Aten, albo chociaż do Patry.
Pewni siebie myśleliśmy, że bez niczego damy radę. No niestety, nie udało się.. I znowu zaczęła się przygoda i kombinowanie 😀 Doszliśmy kawałek do drogi, która prowadziła w stronę Aten. Mieliśmy tam ok 280km. Było mega gorąco..
Chcieliśmy przemieścić się chociaż parę kilometrów i dojść do drogi, na której łatwiej będzie nam złapać ten nasz golden shot 😛 Takiego nie udało nam się złapać, ale po jakimś czasie podjechał do nas starszy Pan. Taki kochany dziadziuś 😛 W samochodzie grała grecka muzyka, taki typowy chill:) Zabrał nas i podwiózł do drogi, w której powinniśmy złapać kolejnego stopa.
Po drodze spotkaliśmy wiele miłych ludzi, którzy pytali skąd pochodzimy i czy czegoś nam nie potrzeba. Grecy to niesamowicie mili ludzie :)!
Czekaliśmy na drodze maksymalnie 10-15 minut, jak podjechał do nas młody Grek i zapytał czy chcemy jechac z nim do Patry. Bez wahania wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy 80km w stronę Aten:) Był świetny, opowiadał nam o swoim życiu, o tym, że pragnie tak jak my teraz zwiedzać świat. Bardzo polubił się z Michałem, rozmawiali ze sobą całą drogę. To niesamowite, że w tak łatwy sposob można poznawać tak wspaniałych ludzi:) Na koniec życzył nam spokojnej podróży, dodał nas do znajomych na facebooku i kazał odzywac się nam jak tylko będziemy tutaj w przyszłości.
Była godzina 15:00, a przed nami było jeszcze jakieś 200km do Aten, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg. Musieliśmy podjąć decyzję czy ryzykujemy i czekamy na stopa, czy jedziemy autobusem prosto z Patry do Aten. Postanowiliśmy nie ryzykować, bo chcieliśmy zwiedzić jeszcze trochę stolicy Grecji i być w miarę żywym, bo wiadomo, autostop nie jest ekskluzywną formą transportu. Wymaga też wiele czasu i cierpliwości. Tak więc kupiliśmy bilety i ruszyliśmy do Aten.
Koło godziny 18:30 byliśmy już w Atenach. Znaleźliśmy jakąś mapkę, z która musieliśmy dotrzeć do naszego hotelu, bo gps w takim momencie nas zawiódł:(
Metro pomogło nam dotrzeć na miejsce, byliśmy już tak blisko, zaledwie pare budynków od naszego hotelu. Zmęczeni, tak bardzo pragneliśmy być już na miejscu, wziąć prysznic i odpocząć. I oczywiście byłoby za pięknie gdybyśmy po drodze nie mieli jakiejś przygody 😀 Pomyliliśmy ulice, dokładnie jedną literkę w jej nazwie i znaleźliśmy się po drugiej stronie Aten od naszego hotelu…
Kupiliśmy bilety całodniowe(koszt 4,5 euro) i przed nami była kolejna męcząca przeprawa. Ale udało się! Dojechaliśmy! I to w takie piękne miejsce.. W samym centrum Aten, w zachód słońca. To było piękne <3
A to wszystko za 60zł za osobę..
Wzieliśmy prysznic, kupiliśmy winko na wieczór i poszliśmy zwiedzać Ateny:)
Na drugi dzień o godzinie 17:00 mieliśmy już samolot do Polski, więc wstaliśmy rano i korzystaliśmy z naszych ostatnich godzin w Atenach.
Standardowo kupiliśmy magnesy i wypiliśmy pyszną kawkę frappe, która jest uwielbiana przez Greków 🙂
I tak pomału nasz trip dobiegał końca 🙂
Musieliśmy poczuć na koniec trochę adrenaliny i pojechać na lotnisko bez biletów 😀 Nie pytajcie nawet, co robiliśmy żeby nie złapały nas kanary haha 😀
Udało się bez kanarów, udało się przeżyć i udało się stworzyć kolejną, piękną historię w naszym życiu. Kolejny trip za nami! 😀
Dziękuję za piękny prezent <3
3
Liliana
01/11/2016 at 11:25Chce stwierdzić, ze to bardzo dobry post. Oby wiecej takich stron !